Reklama

Polska

Premierowi brakuje długopisu

Sto dni temu Karol Nawrocki stanął w Sejmie, złożył przysięgę i – wbrew przyzwyczajeniom ostatnich lat – nie zaczął swojej prezydentury od wojennego okrzyku, tylko od wezwania do jedności i osobistego przebaczenia. W inauguracyjnym orędziu nie było ani fajerwerków PR, ani łzawych opowieści o własnym życiu. Był za to bardzo konkretny plan: „Plan 21”, mocne akcenty suwerenności, sprzeciw wobec dalszego oddawania kompetencji do Brukseli, wsparcie dla inwestycji strategicznych – od CPK po modernizację armii – oraz zapowiedź naprawy ustroju i pracy nad nową konstytucją do 2030 roku. Do tego diagnoza: lawinowo rosnący dług, kryzys demograficzny, zapaść mieszkalnictwa.

2025-11-15 10:12

[ TEMATY ]

felieton

Prezydent Karol Nawrocki

Materiały własne autora

Samuel Pereira

Samuel Pereira

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

„Polska jest na bardzo złej drodze do rozwoju” – powiedział prezydent. Trudno się z tą diagnozą spierać, nawet jeśli ktoś nie głosował na Nawrockiego. Minęło raptem sto dni i nagle okazuje się, że za wszystkie niepowodzenia rządu odpowiada właśnie on. Koalicja Obywatelska wypuszcza grote-skowy filmik, w którym prezydent zostaje ochrzczony „wetomatem”. Ugrupowanie, którego lider sam przyznał, że zrealizował około 30 procent własnych „100 konkretów na 100 dni” – ale w… 700 dni – teraz chce rozliczać głowę państwa z każdej decyzji. Donald Tusk już tłumaczył obywatelom, że obietnice go nie obowiązują, bo nie dostał „100 procent władzy”, więc trzydzieści procent powinno nam wystarczyć. Problem w tym, że dzień przed zaprzysiężeniem rządu, już po znanych wynikach i podziale mandatów, z sejmowej mównicy w dość butnym tonie te same zobowiązania potwierdzał, trzymając w ręku słynny program.

Teraz już weta nie chcą

Reklama

Hipokryzja w sprawie prezydenta jest tu wręcz podręcznikowa. Przez osiem lat słyszeliśmy, że naj-większym grzechem Andrzeja Dudy jest to, iż podpisuje ustawy wybrane przez większość sejmową. Nazywano go z pogardą „długopisem”, szydzono, że ten „długopis” miał przejść w ręce Karola Na-wrockiego. Jeden z liderów Lewicy chwalił się nawet, że „ukradł” długopis z Pałacu. Dziś ci sami politycy udają oburzonych, że prezydent korzysta z prawa weta. To o co tu naprawdę chodzi? O to, że Tusk chciał mieć w Pałacu długopis, a nie prezydenta. Tym długopisem miał być Rafał Trzaskow-ski – tak jak w Warszawie podpisał Kartę LGBT, tak w sierpniu podpisałby wszystkie ideologiczne pomysły i legalizację bezprawia, które od 13 grudnia 2023 roku rozlewa się po państwie.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Polacy jednak zdecydowali inaczej. Oddali władzę wykonawczą czterem partiom, które w kampanii szły osobno, a po władzę poszły razem, ale jednocześnie wybrali prezydenta z najsilniejszym w pol-skim systemie ustrojowym mandatem. Ten mandat nie jest ozdobą do zdjęć na szczytach, ale realną przeciwwagą. Widać to choćby w sprawie paktu migracyjnego. Gdy rząd sprzedaje nam „wakacje migracyjne” jako wielki sukces, prezydent jako jedyny wysłał do Komisji Europejskiej jasny sygnał sprzeciwu wobec przymusowej relokacji. Dokumenty mówią jasno: Polska może co najwyżej wnio-skować o częściowe lub pełne odliczenie składki solidarnościowej – na rok, po zgodzie Komisji i Rady. Mechanizm pozostaje, pakt obowiązuje. To nie anulowanie długu, tylko chwilowe zawieszenie rat. Nic dziwnego, że nawet fact-checkerzy z Demagoga i lewicowi publicyści, jak Jacek Żakowski nazywają opowieść premiera fałszem.

Skoro więc propaganda „sukcesu w Brukseli” się sypie, rządzący przerzucają emocje na sądy. Pod-ważanie statusu sędziów, uchylanie wyroków, powtarzanie procesów – to nie są akademickie spory o ustrój, tylko dramat bardzo konkretnych ludzi: ofiar, ich rodzin, ale też oskarżonych, których pań-stwo wystawia na prawny chaos i gorsze warunki odbywania kary (areszt zamiast więzienia). Ostrze-gał przed tym już ponad rok temu sędzia Zbigniew Kapiński, prezes Izby Karnej Sądu Najwyższego.

Mówił wprost: jeśli będziemy podcinać gałęzie, na których siedzi wymiar sprawiedliwości, jeśli za-czniemy wybiórczo „uznawać” sędziów, stracimy w końcu państwo.

Sto dni prezydentury to za mało, by wystawić ostateczne polityczne świadectwo, ale wystarczająco dużo, by zobaczyć zasadniczą linię sporu. Po jednej stronie mamy obóz, który z 30 procent spełnio-nych obietnic potrafi zrobić „wystarczająco”, a z tymczasowej decyzji Komisji – „wybicie zębów paktowi”. Po drugiej – prezydenta, który przynajmniej próbuje stawiać tamy: i w sprawie migracji, i w sprawie demolowania sądów, i w sprawie dalszego rozlewania się bezprawia. Jeśli ktoś ma być rozliczany z obietnic, to zaczynajmy od tych, którzy mieli 700 dni, większość w Sejmie i rząd – nie od tego, kto od stu dni próbuje jeszcze bronić resztek prawa, rozsądku i równowagi w polskim pań-stwie.

Ocena: +16 -3

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Apostazje niezrealizowane

Nawet zamiar apostazji może być szansą odkrycia sensu wiary i Kościoła.

Przyszła do biura parafialnego jakieś 3 lata temu. Mogła mieć około 20 lat. W jej głosie i zachowaniu wyczuwalne było zdenerwowanie. Na moje pytanie: czym mogę służyć? – usłyszałem: „chcę się wypisać z tej organizacji”. Zapytałem, jaką organizację ma na myśli. Odpowiedziała, że Kościół katolicki. Kontynuując dialog, starałem się uświadomić jej konsekwencje, które pociąga za sobą apostazja, czyli rezygnację z łask i przywilejów związanych z przyjmowaniem sakramentów, a biorąc pod uwagę kruchość ludzkiego życia, także rezygnację z prawa do katolickiego pogrzebu. Zapytałem, czy o swojej decyzji poinformowała rodzinę. Jeden ze starszych proboszczów zwykł w takich okolicznościach pytać: czy babcia i dziadek już wiedzą? Uzyskałem pozytywne odpowiedzi na wszystkie pytania. Widząc jednak, że emocje trochę opadają, pozwoliłem sobie na szczerą rozmowę i wyznanie, że jako proboszcz cieszę się, kiedy rodzice przychodzą do parafii, aby ochrzcić dziecko, ale mam niekiedy obawy, czy deklarację, którą składają podczas liturgii, traktują poważnie. Jeśli bowiem słownie zobowiązują się do wychowania dziecka w wierze katolickiej, a nie idą za tym czyny, wspólna modlitwa, udział w niedzielnej Mszy św., troska o katechezę, życie Ewangelią, to dziecko, gdy dorośnie, nie będzie świadomym katolikiem, ale z dużym prawdopodobieństwem osobą obojętną religijnie, mającą pretensje do Kościoła – rzadziej do rodziców – o udzielenie sakramentów. W skrajnych przypadkach będzie ono ateistą i apostatą. Po chwili usłyszałem wyznanie dziewczyny, która przestała zwracać się do mnie per pan: „proszę księdza, to tak jak było u mnie w domu”. Deklaracja o apostazji ostatecznie nie została złożona, ponieważ jako gotowy tekst wydrukowany z internetu posiadała błędy formalne. Poprosiłem – jeśli podtrzyma tę decyzję – aby poprawiła pismo i wróciła do biura parafialnego. Minęło sporo czasu, a do tej pory nie przyszła.
CZYTAJ DALEJ

Caritas rusza z kampanią na rzecz osób w kryzysie bezdomności

2025-11-15 19:45

[ TEMATY ]

Caritas

Caritas Archidiecezji Częstochowskiej

Caritas Polska

Caritas Polska

Caritas Polska

Caritas Polska

Prawie 2 miliony Polaków żyje w skrajnej biedzie, a na ulicach miast „mieszka” przynajmniej 53 tys. ludzi. Nikt tego nie planuje. Nikt nie chce tak żyć. W Światowym Dniu Ubogich Caritas rusza z kampanią, której celem jest przypomnienie, że to nie anonimowa statystyka, tylko ludzkie historie, które warto usłyszeć. U pana Łukasza zaczęło się od tego, że ojciec faworyzował jego brata, a on wpadł w złe towarzystwo, jak twierdzi, na złość ojcu. Tak minęło mu kilkadziesiąt lat. Ania zakochała się w mężczyźnie, który stosował przemoc, uciekła. Później miesiące spała w samochodzie, krążąc gdzieś pomiędzy Wejherowem a Sopotem. Zbyszek całe życie pływał po świecie, nigdy nie założył rodziny - dziś zdrowie już nie pozwala wsiąść na statek, a on nie ma dokąd wracać. Czy masz pewność, że podobne sytuacje nie staną się kiedyś Twoją historią? A co, gdybyś Ty nie miał dokąd pójść?

- W Polsce jest ponad 53 tys. bezdomnych, jednak mówi się o niedoszacowaniu statystyk.
CZYTAJ DALEJ

Albertynki w Boliwii: wszędzie szukamy oblicza cierpiącego Chrystusa

2025-11-16 18:35

[ TEMATY ]

albertynki

Boliwia

Vatican Media

Centrum Medyczne św. Brata Alberta w Boliwii

Centrum Medyczne św. Brata Alberta w Boliwii

W tym wszystkim jest jeszcze język niewerbalny; język miłości, przygarnięcia, pocieszenia - tak o swojej posłudze w Boliwii opowiada Vatican News s. Weronika Mościcka SAPU. Albertynka, która od czterech lat posługuje na misjach, prowadzi Centrum Medyczne im. św. Brata Alberta, gdzie jak sama mówi: „staram się patrzeć nie tylko na ciało, tylko na coś więcej, czego potrzebują ci ludzie”.

Trzyosobowa wspólnota sióstr podejmuje różne zadania wśród ubogich i potrzebujących. Jest to posługa duszpasterska, praca wśród dzieci i młodzieży - w tym wyszukiwanie osób najbardziej potrzebujących, realizacja projektów na rzecz nauki, rozwoju młodych oraz prowadzenie centrum medycznego.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję