Reklama

Niedziela Podlaska

Wymaluj Obraz…

W styczniu 1934 r. – dokładnie 85 lat temu – s. Maria Faustyna Kowalska zdążała uliczkami Wilna do pracowni malarza Eugeniusza Kazimirowskiego, który miał przenieść na płótno to, co prosta zakonnica ujrzała dwa lata wcześniej w Płocku podczas mistycznej wizji

Niedziela podlaska 4/2019, str. V

[ TEMATY ]

miłosierdzie

Piotr Zdzieborski

Obrazek Miłosierdzia Bożego z 1943 r., towarzyszący Tadeuszowi Zdzieborskiemu z Sokołowa Podlaskiego podczas niewoli w Niemczech

Obrazek Miłosierdzia Bożego z 1943 r., towarzyszący Tadeuszowi Zdzieborskiemu z Sokołowa Podlaskiego podczas niewoli w Niemczech

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Tak zaczęła się historia dziś najbardziej znanego na świecie wizerunku Zbawiciela. Wizerunek Chrystusa Pana z charakterystycznymi promieniami, rozchodzącymi się z Jego Najświętszego Serca, dzisiaj można spotkać niemal w każdym kościele katolickim w Polsce i w dziesiątkach tysięcy świątyń na całym świecie, gdzie szerzy się kult Bożego Miłosierdzia w formie przekazanej przez św. Faustynę. Początki były niełatwe, gdyż słynna na cały świat Polka ze Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia nie posiadała zdolności plastycznych. Początkowo miała nadzieję, że z tego zobowiązania – nałożonego przez Jezusa podczas objawień – zwolni ją spowiednik. Jednak jej ówczesny kierownik duchowy, ks. Józef Andrasz, bardziej ją jeszcze do tego przynaglił.

Reklama

Mijał czas, a wizerunek Chrystusa Miłosiernego wciąż był znany tylko duszy i umysłowi wizjonerki. Wówczas sam Pan ją upomniał: „Wiedz o tym, że jeżeli zaniedbasz sprawę malowania tego obrazu i całego dzieła miłosierdzia, odpowiesz za wielką liczbę dusz w dzień sądu!” (Dz. 154). Wreszcie, gdy przebywała w Wilnie, po znalezieniu przez jej kolejnego spowiednika bł. ks. Michała Sopoćkę malarza Eugeniusza Kazimirowskiego, 2 stycznia 1934 r. prace malarskie zostały rozpoczęte. Trzeba było kilku miesięcy, aby obraz został ukończony. Gdy się to stało, Faustyna rozpłakała się, bo doskonałości Stwórcy niedoskonałe stworzenie nigdy nie będzie w stanie ukazać w pełni. Pocieszył ją sam Chrystus, że nie w piękności farby jest wartość tego „Naczynia Miłosierdzia”, jak nazwał obraz. Później pouczył ją jeszcze: „Nie zwracaj tak dużo uwagi na samo naczynie łaski, ale więcej na łaskę, którą ci podaję...”.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Trzy lata później w Krakowie wydrukowano obrazki z podpisem „Jezu, ufam Tobie!”, oparte jednak nie na dziele Kazimierowskiego, lecz na jego niezbyt udanej kopii. Faustyna stwierdziła wówczas: „Obrazki te są nie tak ładne, jak ten duży obraz. Kupują je ci, których pociąga łaska Boża i tu Bóg sam działa”. Początkowo nie budziły zbyt dużego zainteresowania, ale gdy w 1939 r. wybuchła II wojna światowa, a Polacy szczególnie doświadczali cierpień, zwrócono się do Bożego Miłosierdzia. Szybko zabrakło pierwszych obrazków, więc drukowano kolejne. Dawane żołnierzom, zesłańcom na Sybir czy wywożonym na roboty do Niemiec, były znakiem nadziei. W różnych zakątkach okupowanej Polski zamawiano też malowane wizerunki Jezusa Miłosiernego. Autorzy często sugerowali się własną inwencją, zachowując najważniejszy szczegół, tj. promienie miłosierdzia. I tak obok wersji wileńskiej, pojawiła się krakowska, różne warianty warszawskiej i wiele innych, w tym mało znany typ, szczególnie rozpowszechniony na zachodnim Podlasiu (wśród nich ten z sanktuarium w Sokołowie). Tak w obliczu nieszczęścia zaczął się szerzyć ten kult.

W kalendarzu dziejów orędzia Bożego Miłosierdzia miesiąc styczeń, w którym zaczęło powstawać pierwsze malowidło, przedstawiające Najmiłosierniejszego Zbawiciela, był świadkiem wielu znamiennych wydarzeń. W pierwszym miesiącu 1926 r. Helena Kowalska rozpoczęła nowicjat zakonny. Z kolei w 1938 r. usłyszała od Jezusa obietnicę szczególnych łask dla odmawiających Koronkę do Miłosierdzia Bożego. Za jej odmówienie przed Najświętszym Sakramentem na terenie Polski Stolica Apostolska nadała w styczniu 2002 r. odpust zupełny, zaś 7 lat wcześniej – 23 stycznia 1995 r. – wydano dekret o ustanowieniu w polskich diecezjach Święta Miłosierdzia Bożego. Także w tym miesiącu w 1943 r. został uroczyście poświęcony wizerunek Jezusa Miłosiernego w kościele w Kamionnie – pierwszej świątyni na terenie obecnej diecezji drohiczyńskiej, gdzie umieszczono to niezwykłe „Naczynie Miłosierdzia”.


Podaję ludziom naczynie, z którym mają przychodzić po łaski do źródła miłosierdzia. Tym naczyniem jest ten obraz z podpisem: Jezu, ufam Tobie.
(Dz. 327)


Pierwszy Obraz W Diecezji
Ks. Władysław Lewicki, długoletni proboszcz w Kamionnie (1923-66), jako gorliwy duszpasterz chciał podnieść na duchu swych parafian, udręczonych od kilku lat niemiecką okupacją. W tym celu z ofiar, zebranych przez kobiety z Kół Żywego Różańca, 9 stycznia 1943 r. zakupił w Warszawie „50 opisów [tj. broszurek], 500 litanij i 500 obrazków” Miłosierdzia Bożego. Dwa tygodnie później nabył niedużą reprodukcję wizerunku Jezusa Miłosiernego, a 5 lutego tegoż roku – w I piątek miesiąca, po spotkaniu z członkami Straży Honorowej Serca Jezusowego – zapisał: „Wygłosiłem naukę o Miłosierdziu Bożym na podstawie objawień, jakie miała Siostra Maria Faustyna Kowalska. Mówiłem o obrazie Miłosierdzia Bożego, który umieściłem w kościele 24 stycznia 1943 r.”.

2019-01-23 11:50

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

To musi mnie kosztować

Nasze akty miłosierdzia są promykiem miłosierdzia samego Boga – mówi ks. dr Tadeusz Kuźmicki.

Katarzyna Krawcewicz: Czy jest jakaś różnica w tym, że jałmużnę daje wierzący lub niewierzący? Ks. Tadeusz Kuźmicki: W samym czynie nie ma różnicy. Ona się ujawnia dopiero w motywacji do tego działania. Jako ludzie wierzący mówimy, że wypływa to z pobudek religijnych, ze względu na Jezusa Chrystusa. Odkrywamy, że otrzymaliśmy życie jako dar od Pana Boga, podobnie jak każda inna osoba. Co więcej, ten nasz dawca życia stał się dla nas człowiekiem, umarł i zmartwychwstał. Zachwyceni tym darem widzimy w sobie potrzebę podzielenia się tym, co mamy. I dlatego właśnie staramy się to robić jak najbardziej bezinteresownie, nic nie oczekując w zamian.
CZYTAJ DALEJ

Ks. W. Węgrzyniak: Świętość to jest coś normalnego i codziennego

2025-12-30 09:38

[ TEMATY ]

archidiecezja łódzka

Piotr Drzewiecki

Ks. W. Węgrzyniak rekolekcjonista i wykładowca UPJPII w Krakowie

Ks. W. Węgrzyniak rekolekcjonista i wykładowca UPJPII w Krakowie

Normalność polega na tym, bym nie myślał kategoriami „ja nie będę święty, bo nie jestem nadzwyczajny”. Przyjechałem do was, do świętych, w parafii Świętej Rodziny - jesteście święci. Świętość to imię chrześcijan! - mówił ks. Wojciech Węgrzyniak, rekolekcjonista i teolog, wykładowca Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie podczas Mszy św. odpustowych w parafii św. Rodziny w Łodzi-Retkini.

Rekolekcjonista w swojej homilii pokazał Świętą Rodzinę w jej codzienności i wymienił pięć cech tej rodziny. - Boże, Ty w Świętej Rodzinie dałeś nam wzór życia - śpiewaliśmy w pieśni na wejście. Chcemy patrzeć na ten wzór, który został nam tu dany czy coś trzeba przyfastrygować w naszym życiu czy doszyć. Normalność. My świętość pomyliliśmy z nadzwyczajnością, tak jak można by zdrowie pomylić z mistrzostwami świata. Aby być mistrzem świata, musisz być zdrowym, ale nie musisz być mistrzem świata, by być zdrowym. Świętość to jest coś normalnego, codziennego. Normalność polega na tym, bym nie myślał kategoriami „ja nie będę święty, bo nie jestem nadzwyczajny”. Przyjechałem do was, do świętych, w parafii Świętej Rodziny - jesteście święci. Świętość to imię chrześcijan! Najważniejsze jest zdrowie nie tylko ciała ale o duszy. Drugie to niepowtarzalność. Święta Rodzina to nie jest wzór o wychodzeniu za mąż, posiadaniu dziecka itp. Każdy święty jest niepowtarzalny. On tylko pokazuje, że można zostać świętym też nadzwyczajnie i że każdy z nas jest oryginałem. Każdy z nas ma swoją cechę świętości, zastanówmy się jaka jest moja cecha charakteru. Niepowtarzalność Świętej Rodziny jest piękna – przekonywał ks. Wojciech Węgrzyniak.
CZYTAJ DALEJ

Aby Ziemia stała się Niebem

2025-12-30 20:12

Archiwum rodzinne

Ks. Wacław Buryła

Ks. Wacław Buryła

Piękne jubileusze świętuje w tym roku ks. Wacław Buryła – 45-lecie kapłaństwa i 50-lecie pracy twórczej. To dobra okazja do refleksji nad poezją i powołaniem.

Ks. Buryła, jak sam podkreśla, miał cudowny dom i cudowną rodzinę. Ale w szkole średniej – był wówczas uczniem technikum budowlanego – doświadczył samotności. I wtedy Pan Bóg podał mu dwa koła ratunkowe: wiarę i poezję. Najpierw zaczął czytać książki o różnorodnej tematyce, a później sięgnął również po poezję. – Ludzie boją się poezji, nie rozumieją jej. Problem polega na tym, żeby nie poprzestawać na jednym poecie. Gdy trafimy na autora, który myśli podobnie jak my, wtedy i jego poezja do nas trafi – mówi ks. Buryła.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję